Dlaczego Szymon Hołownia to najlepszy prezydent na ten trudny czas?
Bo się nie boję. Ani ludzi, których – widzicie to codziennie – słucham i z którymi rozmawiam,
ani polityków, od których wymagam zachowywania podstawowej przyzwoitości i pracy dla
tych, którzy ich wybrali. Dlatego, że mam odwagę bronić podstawowych wartości, nawet
wtedy, kiedy inni podkulają ogony, bo słupki sondaży pokazują, że to mało popularne.
Ponieważ rozumiem potrzebę polskiego bezpieczeństwa i patrzę na kwestie obronności
zarówno z perspektywy drugiej osoby w państwie, jak i męża żołnierza (moja żona jest
pilotem Sił Powietrznych). Bo wiem, jak działa państwo i od półtora roku, kierując pracami
Sejmu udowodniłem, że potrafię odgrodzoną barierkami od ludzi instytucję zmieniać w
miejsca otwarte dla nich i liczące się z ich opinią. Bo “dowożę”, co udowodniłem, piastując
urząd Marszałka Sejmu i walcząc o postulaty, z którymi Polska 2050 poszła do Sejmu w
2023, choćby o obniżenie składki zdrowotnej. Również dlatego, że potrafię ludzi łączyć, a
nie dzielić – to akurat udowadnia ostatnie kilkanaście lat mojego życia. Codzienne sklejanie
naszej rozciętej na pół Polski musi być zaś mottem najbliższej prezydentury.
Prezydent nie może znowu być zastępcą swojego partyjnego szefa. Musi zbierać ludzi do
kupy, bo czasy są trudne i nie stać nas na wewnętrzne wojny. Na zewnątrz, w Europie też
potrzebujemy zebrać ludzi, budować sojusze, co ja na poziomie dyplomacji parlamentarnej
bardzo aktywnie robię. I jeszcze dlatego, że Polska potrzebuje prezydenta Polski, a nie
Warszawy. Myślę, że to bardzo ważne. Bo Warszawa to Polska, ale Polska to nie
Warszawa.
Cytat: “Mam odwagę bronić podstawowych wartości, nawet wtedy, kiedy inni podkulają
ogony, bo słupki sondaży pokazują, że to mało popularne.”
Zatrzymajmy się więc przy tym prezydencie “nie z Warszawy”. O tym jest pierwszypunkt pańskiego programu wyborczego. “Rozwój po polsku – czas na rozwój Polskipoza metropoliami”.
Dokładnie. Warszawa jest ważna. Wielkie metropolie są ważne, ale to nie jest cała Polska.
Cała Polska jest poza granicami wielkich miast. Tam życie naprawdę wygląda inaczej. Ja
wiem, że większość kandydatów robi sobie dziś zdjęcia pod tablicą Kutno czy Krapkowice,
ale wiem też, że prawie wszyscy kandydaci są z największych metropolii i patrzą na świat
przez ich pryzmat. Ja jestem z Białegostoku i choć kocham Warszawę, w której pracuję,
ukształtowało mnie rodzinne Podlasie. Wiem jak to jest, kiedy pociąg omija Twoją
miejscowość, a jedyna droga do kariery to wylotówka z twojego miasteczka. Dlatego,
uznając potrzebę inwestycji w szybkie koleje nigdy nie zgodzę się, żeby je robić kosztem
pociągu w mieście powiatowym.
Cytat: “Polska potrzebuje prezydenta Polski, a nie Warszawy.”
Stąd pomysł “Polski 100 minutowej”?
Oczywiście. Ostatnie 30 lat zrobiło masę dobrego, ale ma też swoje wielkie winy. Jedną z
nich jest zlikwidowanie połączeń kolejowych i autobusowych łączących mniejsze
miejscowości ze sobą nawzajem i z większymi ośrodkami. Ten bezsensowny, głupi, zły
proceder odciął miliony ludzi od lekarza, pracy, szkoły, marzeń, i doprowadził do wyludnienia
całych połaci naszego kraju. Polska 100 minutowa, czyli dojazd transportem publicznym w
100 minut z każdej wsi i miasteczka do stolicy województwa, to jedno z naszych
najważniejszych wyzwań na najbliższe lata. Jeśli tego nie zrobimy będziemy tu mieli
powtórkę z najgorszych światowych wzorców: pękające w szwach metropolie i ich okolice
oraz opuszczone małe ojczyzny. Zresztą to już się dzieje. W Józefosławiu pod Warszawą do
podstawówki chodzi na trzy zmiany dwa tysiące dzieci! A w gminach 50 kilometrów dalej
ludzie walczą o utrzymanie ostatniej szkoły, bez której wioska się zwinie. Dlatego jak dziś
słyszę od moich konkurentów, że Polska w 100 minut to ma być z każdego dużego miasta
do Warszawy w 100 minut, ręce mi opadają. W moim programie nie chodzi o to, żeby pani z
Warszawy w 100 minut dojechała na lotnisko w Gdańsku, tylko żeby pani z Kłecka albo
Sowiej Góry dojechała w tym czasie komunikacją do Poznania na badania, a jej dziecko do
liceum. Żeby ludzie mogli zostać w swoich ukochanych miejscach i tam godnie żyć i
zarabiać pieniądze. Żeby tak było, państwo musi inwestować również poza metropoliami.
Dziś mamy gigantyczne pieniądze choćby na obronność. 186 mld z budżetu, do tego
ogromne unijne pieniądze i jeszcze 30 mld, które przesunęliśmy z KPO na obronność. Te
pieniądze muszą stać się kołem zamachowym dla rozwoju całej Polski. Muszą trafić do
Pionek, gdzie kiedyś produkowano od podstaw nowoczesną na tamte czasy amunicję, a
dziś miasto ma trzynaste najwyższe bezrobocie w Polsce.
Cytat: “Dojazd transportem publicznym w 100 minut z każdej wsi i miasteczka do stolicy
województwa, to jedno z naszych najważniejszych wyzwań na najbliższe lata. (…) Gdy
słyszę od moich konkurentów, że Polska w 100 minut to ma być z każdego dużego miasta
do Warszawy w 100 minut, ręce mi opadają.”
Na pańskim szlaku kampanijnym nie brakuje miejsc związanych z polskąobronnością. Nie tylko wspomniane Pionki, ale Siemianowice Śląskie i ZakładyRosomak S.A., Radom z Fabryką Broni, Rzeszów, czyli stolica polskiegobezpieczeństwa.
Uważam za oczywiste, że kandydat na prezydenta Polski musi mieć jasne stanowisko i
gruntowną wiedzę o polskim bezpieczeństwie po to, by zapewnić ludziom pokój. Gdy idzie o
przemysł obronny moje stanowisko jest jasne. W ciągu najbliższych lat musimy zrealizować
doktrynę 50-10-50. Połowa środków na na obronność zostaje w Polsce. Polska wchodzi do
grupy 10 największych eksporterów technologii zbrojeniowych (dzisiaj jesteśmy na 13.
miejscu). Polska Grupa Zbrojeniowa ma być numerem 50 na liście największych firm
przemysłu zbrojeniowego (teraz na 62 pozycji). 50-10- 50 i do przodu! Mamy na to
pieniądze, mamy wspaniałych ludzi, miejsca, które czekają na zastrzyk finansowy, genialne
sturp upy, które mają szansę stać się liczącymi graczami. Mamy polską myśl techniczną,
uczelnie, które tylko czekają na współpracę z biznesem. Potrzebujemy człowieka, która to
wszystko będzie spinać. Będzie tworzyć warunki do współpracy tych wszystkich
ekosystemów: armii, państwa, dużego i małego biznesu, nauki. Który będzie ambasadorem
polskiego przemysłu na świecie. I tym człowiekiem powinien być polski prezydent. Przed
Polską dziś ogromne szanse. Tym bardziej prezydent powinien być liderem dobrej roboty, a
nie „pałacować” pod żyrandolem.
Cytat: “W ciągu najbliższych lat musimy zrealizować doktrynę 50-10-50. Połowa środków na
na obronność zostaje w Polsce. Polska wchodzi do grupy 10 największych eksporterów
technologii zbrojeniowych. Polska Grupa Zbrojeniowa ma być numerem 50 na liście
największych firm przemysłu zbrojeniowego, czyli 50-10- 50 i do przodu!”
Prezydentura to również szansa na posadzenie różnych Polaków przy jednym stole.To Pana Polacy niezmiennie określają najmniej dzielącym ich politykiem. Panu teżnajbardziej ufają. Czy to dla Pana dodatkowa motywacja, czy raczej zobowiązanie?
Myślę, że ludzie widzą konsekwencję w moim działaniu. To, że przez lata organizowałem
ludzi wokół pomocy innym ludziom, choćby budując fundacje charytatywne, organizując
zbiorki, by pomóc tym, którym nikt już nie chciał pomóc. Że nie tylko gadałem o tym, ale
naprawdę robiłem. Że od pięciu lat organizuję ludzi do tego, żeby zmieniać Polskę w kraj
lepszy do życia. Że osoby z ruchu, który zbudowaliśmy nie poszły zaciągiem do Warszawy,
po stołki zapominając o swoich korzeniach, ale wciąż wydają zupę osobom w bezdomności
w Bydgoszczy, udzielają korepetycji dzieciom z pieczy zastępczej czy sadzą drzewa. A Ci,
którzy dziś są w Sejmie czy Senacie pamiętają skąd i po co tam poszli i choć jesteśmy
“mniejszym bratem” tej koalicji mają odwagę, żeby się bić o ważne rzeczy.
A co do sadzania zwaśnionych Polaków przy jednym stole – to rzeczywiście jest to moja
obsesja! Robię to w Sejmie od półtora roku praktycznie codziennie! Są kłótnie, są spory, ale
Polska musi być bezpieczna, a sprawy ludzi muszą iść do przodu. Nigdy nie pogodzę się z
tymi obrazkami zerwanych świąt, skłóconych rodzin, rozbitych przez politykę przyjaźni. Nie
pogodzę się z tym, że politycy szczują ludzi na siebie po to, żeby gniew i nienawiść nie
pozwoliła wyborcom zapomnieć o tym, przeciwko komu głosować. Nie jestem w tej
niezgodzie naiwnym marzycielem. Nie nawołuję, żebyśmy się wszyscy kochali i w niczym
nie różnili. Różnić będziemy się zawsze, a polityka oczywiście idzie w parze ze sporem.
Tylko, że różnice i spór nie muszą prowadzić do nienawiści. A nienawiść rozrywająca
narodową wspólnotę służy na koniec tylko naszym zewnętrznym wrogom. Tym bardziej nie
mogę wybaczyć polskim politykom i ich przyjaciołom hejterom siania i pielęgnowania tej
nienawiści między ludźmi.
Cytat: “Nie pogodzę się z tym, że politycy szczują ludzi na siebie po to, żeby gniew i
nienawiść nie pozwoliła wyborcom zapomnieć o tym, przeciwko komu głosować.”
Nienawiść i hejt szczególnie widać w internecie. Tragicznych skutków obudoświadczamy i my dorośli, ale najbardziej uderzają w dzieci. Czy dlatego rozpocząłPan walkę ze smartfonami w szkole? Czy uważa Pan, że tak radykalne kroki jakwyrzucenie telefonów z podstawówek, są naprawdę konieczne?
Tak. Zrobiło to już wiele krajów i w każdym miesiącu tego roku robią kolejne. Naprawdę
musimy działać JUŻ i naprawdę jest później niż myślimy. Dowody? 70% uczniów nie potrafi
powstrzymać się od sprawdzania powiadomień w czasie lekcji. Ponad połowa dzieci w
wieku 8–12 lat doświadczyło przemocy rówieśniczej w internecie. Dzieci w wieku szkolnym
odblokowują swoje telefony średnio 100 razy dziennie! Tymczasem polskie państwo chowa
głowę w piasek tłumacząc, że każda szkoła może sobie regulować kwestie telefonów na
własną rękę. Serio? Dzieci, które nie mają żadnych szans z algorytmami cyfrowych gigantów
przepadają nam w sieci, a ja mam na to patrzeć i się zastanawiać czy szkoła moich dzieci
zbanuje telefony czy nie?
Nie ma mowy! Projekt Ustawy Smartfonowej nad którym otworzyłem dyskusję, zakłada
między innymi: usunięcie smartfonów ze szkół, powołanie Instytutu Higieny Cyfrowej, obok
Szkół Rodzenia – Szkoły Wsparcia Dziecka dla rodziców i uznanie fonoholizmu za chorobę
leczoną w ramach NFZ. To naprawdę nie tylko kwestia lepszego skupienia, lepszych
wyników w nauce, lepszych kontaktów między dziećmi i ich lepszego samopoczucia. Bywa,
że to kwestia ich życia i śmierci…
Cytat: “Polskie państwo chowa głowę w piasek tłumacząc, że każda szkoła może sobie
regulować kwestie telefonów na własną rękę. Serio? Dzieci, które nie mają żadnych szans z
algorytmami cyfrowych gigantów przepadają nam w sieci, a ja mam na to patrzeć?”
W tej sprawie na zyska Pan wsparcie żony z która wspólnie wychowujecie dwiecóreczki. Jedna z nich w tym roku poszła do szkoły?
Tak, nasza Marysia jest w pierwszej klasie. Ela jest młodsza, ale i jej rówieśników dotyczy
smartfonowy problem. Także w tej sprawie wsparcie żony mam na pewno! Zresztą nie tylko
w tej. Moja Ula wspiera mnie w mojej drodze z wytrwałością i uporem właściwymi ludziom,
którzy noszą mundur. Sama, jako jedna z kilku kobiet pilotujących w Polsce myśliwce,
udowodniła, że jak się w coś wierzy, czegoś się chce i bardzo ciężko pracuje, to niemożliwe
nie istnieje. Ja też to wiem, bo niejeden raz to: ”niemożliwe” pokonałem i chyba zrobiłem
dobre rzeczy dla ludzi. Bo ostatecznie to ludzie są najważniejsi. Zawsze.
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiała: Katarzyna Suwała
Sfinansowano ze środków Komitetu Wyborczego Kandydata na Prezydenta
Rzeczypospolitej Polskiej Szymona Hołowni.